piątek, 12 lipca 2013

A new beginning

"Mam jedno wielkie postanowienie na Nowy Rok- w 2013 będę pisać bloga z nowego miejsca, skądś gdzie znowu zatrzymam się na dłużej, gdziekolwiek to będzie, cokolwiek wypali z tony moich pomysłów. W 2013 po raz kolejny muszę doprowadzić do skutku coś o czym zawsze marzyłam, tak jak to w 2012 wyszedł mi Erasmus i wiele innych rzeczy, które teraz skreślam z listy rzeczy do zrobienia."

Pamiętam, jak to pisałam. Wtorek,18 grudnia. Przyleciałam do Polski na święta Bożego Narodzenia, po blisko 4 miesiącach spędzonych w Holandii. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, gdzie wyląduję  w tym roku, które marzenie i czy w ogóle się spełni. Wiedziałam tylko, że bardzo chcę wyjechać :)

Gap year od dłuższego czasu krążył mi po głowie. I chyba tylko Erasmus uratował mój licencjat- gdyby nie wyjazd do Holandii, prawdopodobnie nie dokończyłabym nawet I stopnia studiów, które wydawały mi się tak nudne, że trzech lat ciągiem bym nie wyrobiła.

Teraz jestem absolwentką i ku przerażeniu mojej Babci, za nieco ponad 1,5 miesiąca zamiast kontynuować studia II stopnia, wylatuję na 7 miesięcy do.. Grecji!
Europejski wolontariat długoterminowy (EVS) wymyśliłam sobie w 1 klasie liceum, kiedy do naszej szkoły zaproszono wolontariuszkę z Gruzji, która spędziła rok w Polsce. Byłam w nią strasznie zapatrzona i bardzo podziwiałam jej odwagę. Wtedy stwierdziłam, że ja też tak chcę. Świat stoi przed nami otworem, więc trzeba to wykorzystać! A potem pojawiły się wątpliwości. Ale jak to? A co ze szkołą, treningami, rodziną, przyjaciółmi? I jak ja powiem o tym rodzicom?
Od tamtego dnia minęło 5 lat i dopiero teraz poczułam, że to odpowiedni moment na wolontariat.
Początkowo niewiele osób było dumnych z mojego pomysłu na roczną odskocznię. Bo kiedy moi rówieśnicy myślą nie tyle co o dalszej edukacji, ale także o swoich partner(k)ach, wspólnej przyszłości, ślubie, dzieciach, psie, własnym kącie... ja bojąc się zobowiązań i bycia od kogoś uzależnioną, planuję ucieczkę. Ucieczkę od dorosłego życia, które prędzej czy później i tak mnie dopadnie, ale wolę ten moment odkładać na poźniej :P

Szczerze mówiąc myślałam, że wszystko będzie łatwiejsze. Projektów szukałam przez 6 miesięcy, aplikowałam na około piętnaście, z czego blisko byłam tylko Słowenii- z prawie 160 aplikacji, dostałam się do szczęśliwej siódemki. Było miło, przeszłam do ostatniego etapu, ale na koniec powiedziano mi, że jestem za młoda i życie za granicą na własną rękę może mnie przerosnąć. I tak byłam zadowolona i cieszyłam się z tego, że zaszłam w rekrutacji tak daleko. Potem dostawałam kolejne maile: "Dziękujemy za zainteresowaniem naszym projektem. Masz spoko aplikację i predyspozycje do bycia dobrym wolontariuszem, ale niestety- nie tym razem.Zgłosiło się 200 osób, ciężko było wybierać."
No okej. Powoli zaczęłam żegnać się z marzeniami o EVSie, a godzić się z myślą, że chyba pisana jest mi magisterka. Przecież nie zrobię sobie roku przerwy po to, żeby leżeć do góry brzuchem i myśleć co chcę robić w przyszłości...
Czekałam jeszcze na wyniki rekrutacji na projekt do Grecji, ale nie liczyłam już na cuda. Do Słowenii aplikowało ponad 150 osób, to co dopiero do Grecji.
I STAŁ SIĘ CUD :D

6 września lecę do Grecji. Mam już bilet. Gdańsk-Warszawa, Warszawa-Ateny, Ateny-Xylokastro. To właśnie stamtąd będę do Was pisać o wszystkim. O moich wielkich radościach, stanach euforii, pięknych widokach, smutkach, tęsknocie, trudnościach i problemach... bo nie zawsze będzie tak kolorowo jakby mogło się wydawać, ale właśnie po to tam jadę- żeby życie przeżywać w 100% :) A wszystko będę uwieczniać za pomocą lustrzany, bez której nie wyobrażam sobie mojej Wielkiej Greckiej Przygody!
















1 komentarz: