niedziela, 6 listopada 2016

Lizbona {5}

Został mi ostatni miesiąc, właściwie niecały, dlatego powoli zaczynam oswajać się z wizją powrotu. To nigdy nie było łatwe, ale mam wrażenie że wyjazd z Lizbony będzie jeszcze trudniejszy - nigdzie nie był mi tak dobrze jak tutaj. To stosunkowo krótki czas i nawet nie zauważyłam, kiedy zdążyłam się tak cholernie przywiązać do kota w oknie piętro niżej, do pana ze sklepiku na dole, który zawsze zapyta "hey, how are you?", a nawet do zasypiania w rytmie "Candy Shop", albo jak dobrze pójdzie - do nieco spokojniejszych piosenek Biebera...Uroki mieszkania w samym środku Bairro Alto, które jest dzielnicą barów i pubów.

Nie zauważyłam też, kiedy zupełnie obce z początku osoby, stały mi się w jakiś sposób bliskie. Jeszcze miesiąc temu nie sądziłam, że będę miała tu do kogo zadzwonić o 2 w nocy, tylko po to żeby się wygadać i podzielić się głupią historią, która oczywiście musiała wydarzyć się właśnie mi. Z początku zawsze traktuję wszystko i wszystkich z (być może zbyt dużym) dystansem, ale jak już się przywiążę to koniec świata. Ostatnio paru innych stażystów kończyło pracę, także przyszedł czas pierwszych pożegnań. Patrzyłam na to wszystko jakby nieobecna, trochę z boku, dopóki nie poszliśmy na ostatni lunch razem z kolegą z Grecji, który mam wrażenie że pokochał Lizbonę jeszcze bardziej niż każdy z nas. To był dzień przed jego wylotem, zapytałam jak się czuje, czy dociera do niego, że jutro będzie w domu. Długo o tym nie porozmawialiśmy, bo nie byliśmy w stanie. Komu nie przyszło wyjeżdżać z miejsca, w którym spędził dotychczas najpiękniejszy czas swojego życia, ten nigdy nie zrozumie łamiącego się głosu, kiedy mówi się o powrotach, tej nostalgii, portugalskiego saudade. Czasami zostawiamy za sobą szczęśliwy dom, rodzinę, przyjaciół którzy na nas czekają i psa, który będzie radośnie machał ogonem na nasze powitanie... A czasami nie mamy do czego wracać. Wtedy wracasz tylko po to, żeby znowu wyjechać, bo tylko wtedy czujesz że w ogóle żyjesz. I tak też było w jego przypadku.
 
Chciałabym napisać więcej, ale też nie chcę być myślami przy powrocie, kiedy mam jeszcze miesiąc na to, żeby całą sobą chłonąć portugalskie szczęście.
Niech to się nie kończy... Jeszcze nie.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz